Zapytałam kiedyś znajomą, dlaczego pracuje. Odpowiedziała mi krótko: "Bo lubię". Byłam zszokowana. Do tego momentu praca kojarzyła mi się z harówką w pocie czoła, jak w scenach z filmów o niewolnikach, wzmocnionych opowieściami o pracy w obozach koncentracyjnych. Z tego też powodu ciężko było kończyć studia, po których miał być już tylko trud i znój oraz szara rzeczywistość: praca-dom, praca-dom, praca-dom... Ale to bezpośrednie stwierdzenie dało mi do myślenia. W miarę upływu czasu przekonywałam się, że np. praca fizyczna (pakowanie, przygotowywanie do wysyłki druków, książek) była dla mnie lepsza niż wypisywanie faktur, czy tworzenie i aktualizacja baz danych. Na czym polegała podstawowa różnica? Na byciu z innymi ludźmi, na wchodzeniu w relacje i interakcje. Jest różnica między wpisywaniem Jana Kowalskiego do rubryczki, a spieraniem się z nim o to, gdzie ma leżeć taśma klejąca;)
Na przestrzeni kolejnych lat potwierdzało się to, że dla mnie satysfakcjonująca praca, to praca z ludźmi i dla ludzi. Dziś sukces w pracy definiuję jako przyczynianie się do pozytywnych zmian w życiu innych. Wtedy - nawet jak padam z nóg - nie jest to dla mnie zbyt duży trud.
John Ruskin stwierdził, że "zadowolenie z pracy zawodowej ludzie osiągają wówczas, gdy są spełnione trzy warunki: praca im odpowiada, nie są nią nadmiernie obciążeni i mają szansę osiągnąć sukces". Co do sukcesu, każdy będzie miał tu swoją definicję. Kiedy zaś praca, którą wykonujemy jest zgodna z naszymi możliwościami, zdolnościami, pragnieniami i umiejętnościami oraz potrzebami, to chyba jest niewielkie ryzyko, że będziemy nią nadmiernie obciążeni. To wszystko składa się na zadowolenie z pracy. Ono zaś przekłada się na wydajność, efektywność. Trudno więc oprzeć się wnioskowi, że pracodawcy, dbając o satysfakcję pracowników, przyczyniają się do sukcesu firmy!
Okazuje się też, że pieniądze nie są najważniejszym czynnikiem określającym, czy praca nam odpowiada, czy nie. Kiedy parę lat temu miała miejsce intensywna emigracja zarobkowa Polaków, słyszałam w radiu reportaż o polskich pielęgniarkach, które wyjechały do Szwecji, Norwegii, Anglii. Wypowiedź jednej z nich szczególnie utkwiła mi w pamięci. Stwierdziła m.in, że nawet gdyby w szpitalu w Polsce zaproponowano by jej lepsze warunki pracy i płacy niż ma teraz i tak by nie wróciła. Dlaczego? Bo za granicą jest szanowana! Bo np. po każdym zabiegu, operacji, przy której asystuje, lekarz jej dziękuje i cieszy się, że może z nią pracować.
Myślę, że ten przykład ładnie pokazuje, dlaczego ludzie wykonują jakąś pracę z zaangażowaniem.
Po iluś tam latach doświadczeń zawodowych wiem, że pracuję nie tylko po to, by zapłacić rachunki. Wiem też, że nie chcę być współczesnym niewolnikiem i wiem, że warto walczyć o to, by praca dawała mi radość.
PS. Przygotowując ten post natknęłam się na ciekawy post o podobnej tematyce (dotyczy głównie motywacji). Zainteresowanych odsyłam tutaj: http://ludzielubiapracowac.blogspot.com/2008/04/dlaczego-ludzie-pracuja.html
Pozdrawiam. Aneta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz