piątek, 17 stycznia 2014

Dobra praca - to jaka? cz.1

Pracując jako doradca zawodowy, spotykam ostatnio wiele młodych osób - tegorocznych maturzystów, którzy przychodzą do mnie najczęściej z pytaniem: jakie studia/zawód wybrać, by mieć potem dobrą pracę?
Pierwszą rzeczą, którą się zajmuję, to definicja klienta dot. "dobrej" pracy. Powtarzają się tu następujące elementy:

  1. dobrze płatna (najlepiej ok. 2.000 zł miesięcznie na rękę),
  2. stała - z perspektywą długotrwałego zatrudnienia (etat),
  3. niezbyt ciężka (np. administracyjna).
W tym poście zajmijmy się na razie 1. elementem: wynagrodzeniem. Zgodnie z Kodeksem Pracy, należy się ona za rzetelnie wykonane zadania określone w umowie. 

Młody człowiek, często dopiero po studiach, bez dużego lub w ogóle żadnego doświadczenia z dużym prawdopodobieństwem będzie popełniał błędy, które są naturalne w procesie uczenia się. Za nie zapłaci pracodawca. Naturalnym wydaje mi się pytanie ze strony szefa podczas rozmowy kwalifikacyjnej: dlaczego uważasz, że powinienem ci tyle płacić? Większość osób, które o to pytam, wchodząc w rolę pracodawcy, albo nie potrafi odpowiedzieć, albo wylicza koszty życia związane z opłatami. Takie argumentowanie, punkt wyjścia,  to nie jest dobry pomysł... Ci, którzy dają pracę raczej nie chcą płacić za mój kredyt, zużycie prądu i wakacje z rodziną. Chętnie natomiast wyłożą pieniądze za moje umiejętności i kompetencje, jeśli okażą się przydatne i na wysokim poziomie. I to jest moim -  kandydata zadaniem, żeby podczas rozmowy oraz w trakcie początkowego okresu zatrudnienia go o tym przekonać. Punktem wyjścia na początku jest raczej (kiedy mówimy o kimś, kto nie ma doświadczenia w określonej branży) pokazanie, że spokojnie zapracowujemy na najniższą krajową (od stycznia 2014r.  wynosi ona 1680 zł brutto). Kiedy w tym okresie próbnym nasza praca wypada dobrze, mamy dobry punkt wyjścia (i argumenty), żeby negocjować wyższą płacę.
Oczywiście, sytuacja jest inna, kiedy mamy stanowisko np. urzędnicze, które podlega odgórnym przepisom i są z góry określone "widełki" płacowe, a więcej można zarobić jedynie awansując, wpadając tym samym w wyższe progi finansowe. 
Z wynagrodzeniami jest jeszcze tak, że - pomijając stanowiska związane ze sferą budżetową - zależą od regionu, w którym funkcjonuje pracodawca, ale też od tego, czy jest to duże miasto, małe, czy wieś. Czynnikiem determinującym jest również poziom bezrobocia na danym terenie oraz liczba zakładów pracy.
Wracając do oczekiwań finansowych, sugeruję kilka kwestii do przemyślenia przed rozmową na ten temat : 
  • przeanalizować swoje umiejętności i kompetencje oraz doświadczenie pod katem stanowiska, które nas interesuje,
  • zebrać informacje nt. sytuacji na rynku pracy w danym regionie, mieście (poziom bezrobocia, średnia płaca, najczęściej poszukiwani pracownicy itp.)
  • uwzględnić koszty życia (wszelkie zobowiązania finansowe).
Myślę, że po odrobieniu tego zadania, możemy realnie wycenić swoją pracę, nie wprawiając w zdumienie potencjalnego szefa.
W następnym poście zajmę się 2.p. - stałą, pewną pracą. Tymczasem zapraszam do lektury i komentarzy bieżącego wpisu.
Aneta