czwartek, 20 stycznia 2011

Komentarz do artykułu o blogerach

Wczoraj ukazał się w "Onecie" artykuł, który dotyczy również mnie - o anonimowości w sieci. (link do artykułu)
Nie chcę maczać palców w onetowej dyskusji, dlatego wypowiem się u siebie.
Jak Czytelnicy mojego bloga widzą, nie wypowiadam się anonimowo. Publikuję pod moim prawdziwym imieniem. Na potwierdzenie mojej "autentyczności" umieściłam nawet swoje zdjęcie. Kieruję się bowiem zasadą, że nie umieszczę w internecie czegoś, czego nie powiedziałabym, zrobiłabym w realu. To taki ukłon w stronę zachowania spójnej osobowości:)
Rozumiem jednak tych, którzy wolą pozostać anonimowi. Czasem są to osoby, które spotkały nieprzyjemności ze strony innych użytkowników (sama tego doświadczyłam, odbierając np. wulgarne telefony, maile). Czasem to pomaga komuś w szczerości i w otwarciu się. Dla mnie to jest ok dopóki komunikat nie staje się wulgarny, obraźliwy i prawnie karalny.
Uważam, że K. Durczok uogólnił. Cała jego wypowiedź wydaje się bardzo emocjonalna i mało konstruktywna. To dziwi w przypadku dziennikarza z tak dużym doświadczeniem. Zwłaszcza, że jego list przytoczony na początku artykułu zawiera dużo pejoratywnych określeń.
Jego opinia jest też krzywdząca dla wielu. Niektórzy mają powody, by kryć się za nickiem. Jeśli słowa mają dodatnią wartość dla czytelników, to pseudonim nie jest problemem.
Na pewno mogę się zgodzić z autorką artykułu, która mówi o tym, że anonimowość w sieci jest złudna. Przy dzisiejszej technice można odnaleźć osoby, które się wypowiadają.
To prawda, że każda nasza aktywność w sieci zostawia ślad. Jeśli chcemy sprawdzić, co o nas myśli Google - wystarczy wpisać swoje imię, nazwisko lub nick. Google prawdę Ci powie. ;)

wtorek, 18 stycznia 2011

Kryzys - porażka czy szansa?

Wydaje się, że widmo kryzysu oddaliło się od nas przynajmniej na jakiś czas. Dość uważnie do tej pory śledziłam informacje w mediach na temat tego zjawiska i sama miałam okazję doświadczyć kryzysu na gruncie zawodowym. Obserwowałam też moich znajomych, którzy przeżywali, bądź wciąż przeżywają trudne chwile. Kryzys ma wiele odmian i objawów. Zazwyczaj staramy się robić wszystko, albo przynajmniej wiele, żeby do niego nie dopuścić. Bo to często bardzo bolesne doświadczenie. Jednak jest wiele przykładów na to, że z trudnego doświadczenia może wyniknąć coś dobrego.
W j. chińskim znak – ideogram, określający słowo 'kryzys', składa się z dwóch elementów, pól. Z jednej strony oznacza on 'niebezpieczeństwo, zagrożenie', z drugiej – 'szansę, nowe możliwości'.

危机

Zastanawiające jest, dlaczego jedni, którzy znaleźli się w takiej trudnej sytuacji, nie robią nic, żeby coś zmienić, tkwią w tym, narzekając na zły los, rząd, życie. Inni aktywnie szukają wyjścia z sytuacji i okazuje się, że to, co na początku wydawało się końcem świata – było początkiem czegoś nowego i lepszego. Tak było ze znajomymi, którzy stracili pracę, ale w obecnej są szczęśliwsi; kiedyś popadli w długi, ale dzięki temu dziś lepiej gospodarują pieniędzmi.
Temat pracuje we mnie już min. rok. W tym czasie zwracałam baczną uwagę na informacje, komentarze ekonomistów, finansistów itp. Czasem mówią brutalną prawdę. Jak np. P. Schiff z Euro Pacific Capital, który w programie telewizyjnym stwierdził, że rząd powinien pozwolić zbankrutować amerykańskim bankom, firmom.
Uważam, że bankructwo byłoby lepsze niż wspieranie ich. (...) Jeżeli mają zbankrutować, to pozwólmy im na to. Były źle zarządzane, a więc gdy rząd je dofinansuje, ciągle pozostanie ten stary system zarządzania, który spowodował, że wcześniej zbankrutowały.(...) To, że coś będzie bolesne, nie oznacza, że musimy się temu sprzeciwiać.”
To ostatnie zdanie jest znaczące.
Z naszego polskiego podwórka: K. Rybiński stwierdził, komentując sytuację w Grecji z marca 2010 r., że „kraje euro nie powinny finansować Grecji, bo Grecy żyją ponad stan, a dotowanie tego kraju może doprowadzić do tego, że Grecja nie będzie się reformować”.
Jaki wniosek dla mnie płynie z tych komentarzy? Czasem potrzebny jest kryzys, by coś zmienić. Potwierdzają to ekonomiści, ale to działa również w życiu każdego z nas. Trudna sytuacja wiąże się z bólem, jakąś niewygodą. Ale wtedy dobrze jest przypomnieć sobie ten chiński znak i zastanowić się, jakie wnioski płyną dla mnie z tej sytuacji i jak mogę ją wykorzystać. I potraktować to, co nam się przydarza jako SZANSĘ.