"Myśli i emocje ściągają na siebie światło naszej świadomości i pochłaniają jej bezcenną energię."
Uważam siebie za osobę, która przede wszystkim kieruje się emocjami w życiu. Zresztą większość kobiet, które znam, również.
Zazwyczaj również mówię to, co myślę. I już nie raz miałam z tego powodu kłopoty. Zazwyczaj moja opinia, odpowiedź była niemal natychmiastowa. Emocje, które pojawiają się w związku z jakąś sytuacją, w ogóle nie są rozważane, analizowane. Bo nie daję sobie na to czasu. Prosta relacja: bodziec-reakcja. Dodatkowo sprawę "ułatwia" mój choleryczny temperament. Schematycznie można to przedstawić następująco (E-oznacza emocje, O-opinia, wypowiedź):
E-O
Mówiąc inaczej: ja tak myślę = ja tak czuję.
Z doświadczenia wiem, że tak reaguje większość znanych mi osób. Problem jednak w tym, że często takie wypowiedzi nie są przemyślane, a sądy,opinie tworzone adekwatnie do tego, jak się w tej chwili czujemy. W ten sposób ranimy innych lub wychodzimy na głupców. Wracając do schematu powyżej, dobrze jest wydłużyć czas między E a O tak, by podporządkować emocje refleksji (R).
E---------O
R
Ale nauczyłam się również, że jeśli emocje wiążą się z czymś pozytywnym do zrobienia, jak choćby podziękowanie komuś, uściskanie go, czy pomoc - nie ma na co czekać. Trzeba wykorzystać tę "falę" i zrobić to, co chcemy. W tym przypadku rozważanie doprowadzi nas do rezygnacji, bo to wyda nam się głupie, śmieszne, nic nie warte etc..
Jak to jest więc z tymi emocjami? Ufać im czy nie? Czekam na Wasze opinie.