Korzystam z przerwy w szkoleniach i siadam do pisania o tym, co dla mnie ważne.
W tym roku we wrześniu obchodzimy z mężem 20. rocznicę ślubu. Jest to też okazja do podsumowania 14 lat mojej pracy w poradnictwie (przed)małżeńskim, ponieważ zamykam ten rozdział. Poniżej kilka moich przemyśleń nt. związków i bliskich relacji.
- Nie ma jednej recepty na udane małżeństwo. Każda para jest wyjątkowa, bo funkcjonuje w specyficznym kontekście, ma różne doświadczenia. Sądzę natomiast, że warto stosować kilka uniwersalnych ZASAD, które są drogowskazami, pokazują kierunek. Drogę musimy wybrać sami.
- Zbudowanie trwałej, satysfakcjonującej relacji wymaga CZASU. Dlatego małżeństwo to inwestycja długoterminowa. Potrzebujemy przestrzeni i czasu właśnie do zbudowania poczucia bezpieczeństwa i zaufania do siebie. Tu nie ma dróg na skróty. To żmudna praca dzień po dniu.
- Warto dbać o to, byśmy RÓŻNIC między mężczyzną a kobietą nie zaczęli traktować jak wad. Sztuką jest własnie docenić to, co nas dzieli i zobaczyć jak dobrze potrafimy się uzupełniać.
- Chyba nigdy mi się nie znudzi "trąbienie" o tym, że podstawą jest dobra, efektywna i asertywna KOMUNIKACJA. Żeby rozumieć się bez słów, trzeba się najpierw sporo nagadać...
- "W tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz"... Jedna osoba nie jest w stanie sprawić, że relacja będzie udana. Potrzebne są OBIE STRONY do tego, by było dobrze; najlepiej by były zmotywowane i świadome swoich celów, potrzeb i braków. Tutaj ważny jest też wspólny SYSTEM WARTOŚCI, czy to oparty na religii, czy na jakiejś filozofii. Wtedy różnice w poglądach nam nie zaszkodzą. :)
Czy chcielibyście coś do tego dodać? Zapraszam do komentowania.