Wszędzie wokół święta: samochody (nawet te małe) wypchane choinkami, tłumy ludzi w sklepach robiących zakupy jak na wojnę, zablokowane (i tak już wąskie z powodu zasp) chodniki przez znajomych życzących sobie wesołych Świąt, kobiety z pełnymi siatkami... Zabiegani, zmęczeni siądziemy do wigilijnego stołu.
Jak co roku podejmę trud wyciszenia się. Jak co roku podsumuję to, co było i przyjrzę się swoim marzeniom, pragnieniom. Posłucham siebie. Odnajdę pokój w sobie, w decyzjach, które podejmuję, w relacjach z innymi. Siądę przy stole z bliskimi i z pustym miejscem. Pomyślę o tych, którzy odeszli i których tak bardzo brakuje. Skieruję dobre myśli ku Jerozolimie - wciąż szarpanej konfliktami. Ale każdy z nas jest taką Jerozolimą - z jednej strony piękną Ziemią Świętą, z drugiej - z przemocą, bombami, krzywdą. Dlatego "Shalom Jerusalem!Pokój Jerozolimie!" Shalom ludziom dobrej woli!
Niech to będzie "cicha noc, święta noc", noc nadziei, w której spotyka się przeszłość z przyszłością, Wschód z Zachodem, Północ z Południem i Człowiekiem z Człowiekiem.
Wzruszająca kolęda "Dla nieobecnych" w wykonaniu Beaty Rybotyckiej
Najlepsza rzecz jaką czytałem o Jerozolimie (no i Izraelu) to reportaże Pawła Smoleńskiego (http://www.czarne.com.pl/?a=199). Zdecydowanie polecam. Przez nią, dzięki niej jadę tam. Dobrych Swiąt życzę Autorce i czytelnikom "Siły słowa"!
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia. Czy mogę w takim razie prosić o podzielenie się wrażeniami z podróży na tym blogu? Czekam na wieści...:)
OdpowiedzUsuńPierwsze doświadczenie - spotykasz miłego, uśmiechniętego człowieka, który pyta w czym ci pomóc i nie chce niczego sprzedać - znaczy Arab; spotykasz zdecydowanie niesympatycznego, alergicznie reagującego na język polski i zaczynasz myślec, że jesteś odpowiedzialny za holocaust - znaczy obywatel dumnego państwa Izrael. Jestem filosemitą, ale kupiłem sobie koszulki "Free Gaza" i "Free Palestine", choć na ich założenie odwagi już nie wystarczyło. O najważniejszych, czyli duchowych przeżyciach trudno pisac, bo one z gatunku tych, które widać niewyraźnie. Może jak słowa zaczną przylegać do myśli to cos o izraelskich peregrynacjach napiszę. Moze jeszcze uwaga dla turystów - podrózników. Nie warto jechac z biurem podróży, a na pewno warto zorganizować wyjazd samodzielnie i zamieszkac u franciszkanów, a z nimi kontakt najlepiej przez parafialnych księzy - wtedy bardziej ufają ;-) Moja następna Jerozolima będzie samodzielna, tak, żeby nigdzie nie spieszyć się.
OdpowiedzUsuńAnonimowy, dziękuję za odpowiedź:) To bardzo osobiste spojrzenie na mieszkańców Izraela. Inne od pięknych widoczków z kartek pocztowych. Ale takie najbardziej lubię. Pozdrawiam.:)
OdpowiedzUsuńPodróżując do Ziemi Świętej (a pewnie gdziekolwiek) należy spróbować zapomnieć o tym wszystkim, co o danym miejscu wiemy z mediów - bo wtedy dopiero możemy być tam w pełni; wiedza przeszkadza. Doświadczenie nauczyło mnie, że zastana rzeczywistość przerasta stereotypowe sądy i zawsze jest zupełnie inaczej. Tam gdzie ma być niebezpiecznie witają uśmiechnięci ludzie, goszczą jak członka rodziny. I nie dzieli wyznanie, narodowość, kolor skóry. Wydaje mi się, że szczególnie w Jerozolimie daje się odczuć coś co łączy ludzi, a jest banalne i proste - to tylko fakt, że jesteśmy ludźmi i wszyscy chcemy być szczęśliwi. Łaziłem ulicami i uśmiechałem się do ludzi,a oni do mnie, szczególnie ci młodzi ludzie z karabinami i w mundurach- jaką to dawało energię, jak unosiło, niosło. / tak sobie będę tu dopisywał wrażenia, bo zbyt leniwy jestm, żeby własnego bloga założyć, a pisanie jednak sprzyja werbalizacji myśli ;-)
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam na kolejne odcinki!
OdpowiedzUsuń