1. Stwarzaj, podkreślaj sztuczne różnice, podziały między ludźmi.
2. Nałóż na te minimalne różnice poczucie wyższości i niższości.
3. Przypraw dominacją i bezsilnością.
Tak można ująć przepis na tyranię według prof. Philipa Zimbardo przedstawiony w fascynującym dokumencie brytyjskiej telewizji "Pięć kroków do tyranii". http://www.youtube.com/watch?v=3d8QmJ9dZ0c
Badania psychologiczne, historia różnych narodów dowodzą i pokazują, jak łatwo stać się okrutnym człowiekiem. Po obejrzeniu tego dokumentu zaczęłam się zastanawiać, czy tylko skrajna, trudna sytuacja, w jakiej człowiek się znajduje determinuje to, jaką postawę przyjmiemy. A co z naszą wolą? Co z tym, co w człowieku jest dobre, co z wartościami, jakie wyznaje? W przytoczonym wyżej filmie pada stwierdzenie, że milczenie, kiedy widzimy, gdy komuś dzieje się krzywda, udawanie, że się tego nie widzi, wzmacnia takie zachowania. To bardzo pesymistyczna wizja człowieka...
Tyrania wydaje się być określeniem, które można odnieść np. do jakiegoś ustroju politycznego, Stalina. Ale mamy bardziej "oswojone" słowo: mobbing, z którym spotykamy się często (można nawet powiedzieć, że jest już "zadomowione" w naszym języku). W obu przypadkach ma miejsce podobny schemat działania, reakcji; w obu przypadkach ma miejsce manipulacja i przemoc.
Będąc na studiach, byłam świadkiem pobicia młodego chłopaka, którego kilku dryblasów wyrzuciło z autobusu i kopało na przystanku pełnym ludzi. Nikt nie reagował. Ja też się bałam. Mimo to podeszłam do jednego z nich i powiedziałam, żeby przestali. O dziwo, posłuchali. Bitemu chłopakowi udało się uciec.
Zastanawiam się, co jest potrzebne, żeby zareagować po ludzku w takich lub podobnych okolicznościach. Powyższe doświadczenie nauczyło mnie, że nie zawsze decyduje o tym przewaga fizyczna (sięgałam krewkim chłopakom do ramienia). Wtedy wystarczyła moja odwaga i empatia. Ale czy zawsze należy reagować? Zapraszam do wyrażania opinii.
Moim zdaniem niektórzy ludzie nie reagują widząc coś takiego, ponieważ po prostu chcieliby, ale wolą się nie mieszać i nie mieć z tym nic wspólnego (co, oczywiście, nie usprawiedliwia takich ludzi). No bo skąd mają wiedzieć, czy bity nie jest jakimś mordercą, a bijący, wściekli, że nie żyje jakiś ich krewny, przez tego człowieka, zostali w ten sposób doprowadzeni do takich zachowań? Jeśli chodzi o mnie, to zareagowałabym. Bo gdyby ktoś, czy to jakiś czwartoklasista, czy dwumetrowy olbrzym, rzuciłabym się na takiego bez zastanowienia. Albo np.: mam w klasie dwa kozły ofiarne. Nie lubię ich, ale kiedy chłopacy z klasy go biją, to staram się coś zrobić. Inną sytuacją jest, kiedy szanse są bardzo wyrównane, czyli walka jeden na jednego, to zwykle nie jest zbyt poważne i dla popisu, a gdyby ktoś chciał coś zrobić, to trudno by mu było przebić się przez koło kibiców, a gdyby się to udało, to zazwyczaj obydwaj nie chcą przestać. Po prostu się pokłócili i chcą to w ten sposób załatwić.
OdpowiedzUsuńTo tyle.