poniedziałek, 1 grudnia 2014

Pozwól sobie na szaleństwo

Nie... nie chodzi mi o zakupowe przedświąteczne szaleństwo. Ten post będzie o innym - życiowym.
Na co dzień jestem odpowiedzialna, dotrzymuję słowa, płacę rachunki na czas, dbam o męża i dzieci, nawet gotuję obiady. Jeśli podejmuję ryzyko, to niezbyt wielkie (nie licząc jazdy starym samochodem). Mam generalnie wszystko poukładane. Jednak ostatnio - wbrew oczekiwaniom i logice podjęłam decyzję o dalekiej podróży. Można to nazwać szaleństwem ze względu na czas (tuż przed Świętami), odległość (obowiązki i sprawy do załatwienia itp. Po tej decyzji w moim świecie zaświeciło słońce. Poczułam przypływ energii, ekscytacji, tego, że "świat" ma dla mnie dobre rzeczy, że mam wiele szczęścia w życiu. Poczułam smak... przygody. Już zapomniałam, jak to jest "wsiąść do pociągu byle jakiego". To doświadczenie przypomniało mi, gdzie zmierzam, jakie życie ma dla mnie wartość. 
Żeby nie popaść w patetyczne klimaty: uświadomiłam sobie, że fajnie czasem pozwolić sobie zrobić coś niespodziewanego, sięgnąć dalej niż zazwyczaj. Efekty mogą być niepodziewane i wspaniałe.
Ładnie w takie podejście wpisuje się wygrana Roberta Biedronia w wyborach na prezydenta miasta. Zrobił praktycznie to, co ja ws. podróży. Zaryzykował, stanął do zadania i... wygrał. Wbrew oczekiwaniom. O Słupsku wie niewiele, nawet nie głosował w naszym mieście. Jego start to było czyste szaleństwo! No właśnie...
W tych historiach widzę 2 wspólne cechy:
  • niecodzienny, wybijający z rutyny pomysł/cel
  • wsparcie innych osób, bez którego realizacja tego celu byłaby bardzo trudna, o ile w ogóle możliwa.

Nie chodzi o to, by stale robić nieodpowiedzialne, zaskakujące rzeczy, ale by czasem sobie na nie pozwolić. Żeby dać szansę dojść do głosu Dziecku, które jest w każdym z nas. 
Życzę takich chwil i decyzji (od czasu do czasu) wszystkim Czytelnikom na zbliżające się Święta i Nowy Rok.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz