czwartek, 9 stycznia 2020

Kiedy pomaganie jest jak zatruty owoc

Jak co roku o tej porze, tj. ok. połowy stycznia, zaczyna się kolejna wojenka polsko-polska, tym razem na temat Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. I znów naród dzieli się na pół: jedni są za, inni przeciw. Powodem tych podziałów jest Jurek Owsiak - o niego chodzi w tej całej gównoburzy - ile zarabia, za ile pomaga, komu dał pracę, kim jest jego żona, a w ogóle to jest chyba za stary na to "siema". Co roku awantura jest o to samo. I właśnie w tym roku mi się przelało. 
Rzadko kiedy w naszym kraju udaje się komuś zjednoczyć w dobrej sprawie tyle osób i zebrać taką kwotę, jakie padają co roku na WOŚP. Idea słuszna, mobilizacja ludzi niesamowita, tylko ten Owsiak stoi kością w gardle. Dla wszystkich, którzy całe swoje tłumaczenie o braku wsparcia dla WOŚP budują na jego osobie, mam wiadomość: pomaganie NIE MA przynależności partyjnej ani światopoglądu, nie ma koloru skóry ani narodowości, nikt nie ma też monopolu na nie. Pomagamy, żeby być bardziej ludźmi. To postawa serca decyduje o tym, czy i jak chcemy pomagać, a nie przynależność partyjna czy zasobność portfela. Kiedy o tym zapominamy, wspieranie słusznego, charytatywnego celu staje się interesem obliczonym na własne korzyści - światopoglądowe, religijne, finansowe itd. Mamy na szczęście teraz wiele organizacji, a więc i sposobów na wspieranie innych. Wolisz dać pieniądze na Caritas? Daj ze szczerego i czystego serca. Na pewno będą lepszym darem, bo nieskażone "na złość Owsiakowi". Nie chcesz dać na WOŚP, bo wolisz wesprzeć rodziców Marysi, która ma chore serduszko? Zrób tak. Ale nie na złość Owsiakowi!
Pieniądze dane komuś z intencją "nie daję Owsiakowi" są jak zatruty owoc. Już lepiej je wyrzucić niż kogoś nimi obdarować.



/Źródło zdj. pixabay.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz