środa, 20 marca 2019

Wycofuję się i odcinam

Od początku roku dojrzewała we mnie potrzeba zrobienia trzech kroków w tył, wycofania się z różnego rodzaju dyskusji, polemik, udowadniania swoich racji, tłumaczenia i "walki" o lepsze jutro.
Ziarna posiane wiele miesięcy wcześniej o potrzebie uważnego, spokojniejszego życia zakiełkowały. Uważniej kroję chleb, wycofuję się z jałowych dyskusji, nie mam ochoty nikogo przekonywać. Jest mnie mniej w mediach społecznościowych. Postanowiłam, że ten rok - 2019 - będzie ważny dla moich relacji z tymi, którzy są przy mnie mimo moich wad i różnic między nami. W związku z tym pożegnałam się z kilkoma osobami, z innymi jestem w trakcie tego procesu, zamknęłam kilka spraw i przestałam się tak martwić. Nie było to łatwe. Uważam bowiem, że każdy, kogo spotykam na swojej drodze, jest w jakimś celu, czegoś ma mnie nauczyć, a poza tym przywiązuję się do ludzi. Dlatego trudno mi przychodzą rozstania i czasem trwa to wiele lat...
W tym remanencie pomogła mi książka dr. Henry'ego Clouda pt. "Konieczne zakończenia", który stwierdza, że "wzrost zależy od pozbywania się tego, co niechciane lub powierzchowne".
Mój mąż przycinał ostatnio różę: pozbywał się starych, suchych pędów, a zadbał o te zdrowe, żeby mogły mieć w tym roku piękne kwiaty. To doskonała metafora naszych spraw i relacji osobistych oraz zawodowych: bez usunięcia tego, co martwe, nie może nastąpić wzrost i rozkwit. Tak często o tym zapominamy i ciągniemy na swoich barkach znajomych, którzy maja nas gdzieś, choć nie mają odwagi nam tego powiedzieć, grzebiemy się w starych sprawach, bo nie potrafimy lub nie chcemy odpuścić.
Wraz z wiosną warto jednak zrobić porządki nie tylko w szafach czy na półkach, ale też w swoich relacjach - zadbać o to, co ma szanse zakwitnąć i wydać owoce, pożegnać się z szacunkiem dla tego, co się przeżyło, ale już nam nie służy, jest zbędnym balastem.


Róża, która w 2018r. wydała piękne kwiaty, mimo radykalnego przycięcia
(fot. archiwum własne)

2 komentarze:

  1. Świetnie napisane, podpisuję się obiema rękoma!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że ktoś jeszcze podziela moje podejście. :)

    OdpowiedzUsuń