- "A nie mówiła(e)m ..." - w sumie stawianie zarzutu, że nie słuchaliśmy, więc teraz sami sobie jesteśmy winni; często wywołuje poczucie winy;
- "Powinnaś/Powinieneś..." - dawanie rad; taka postawa podobnie jak w pierwszym przypadku, podkreśla "lepszość" radzącego;
- "Olej to!" - to też rada, tyle, że od cwaniaka, który niczym się nie przejmuje, nami prawdopodobnie też;
- "To była zła decyzja" - prosty, jasny i ... oceniający komunikat; na pewno nam się po nim nie polepszy. :(
Po wysłuchaniu tych mądrości czujemy się gorzej niż przed. Jak więc reagować, kiedy mamy do czynienia z kimś, kto się z czymś zmaga? Nie ma tu jednej recepty. Wiele zależy od osoby i sytuacji, które trzeba wziąć pod uwagę. Poniżej to, co na mnie działa:
- mocne przytulenie w ciszy przez mojego męża,
- przewałkowanie i rozebranie tematu na części pierwsze z przyjaciółką połączone z próbą racjonalnego znalezienia źródła problemu,
- praca fizyczna, najlepiej ciężka, taka, po której odechciewa się myśleć; warto jednak pamiętać, że to tylko tymczasowe znieczulenie,
- drobny, miły i bezinteresowny gest od kogokolwiek (najlepiej się sprawdza osoba, która nie ma pojęcia, co przeżywam).
Oczywiście, dobrze jest, kiedy wszystkie ww. punkty zadziałają razem w krótkim odstępie czasu. Ale każdy z osobna często wystarcza. Wtedy czuję, jakby promień słońca wpadał przez brudną szybę.
Wspieranie innych to umiejętność, której można się nauczyć. Potrzebuje jednak uważności i słuchania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz