Wczoraj ukazał się w "Onecie" artykuł, który dotyczy również mnie - o anonimowości w sieci. (link do artykułu)
Nie chcę maczać palców w onetowej dyskusji, dlatego wypowiem się u siebie.
Jak Czytelnicy mojego bloga widzą, nie wypowiadam się anonimowo. Publikuję pod moim prawdziwym imieniem. Na potwierdzenie mojej "autentyczności" umieściłam nawet swoje zdjęcie. Kieruję się bowiem zasadą, że nie umieszczę w internecie czegoś, czego nie powiedziałabym, zrobiłabym w realu. To taki ukłon w stronę zachowania spójnej osobowości:)
Rozumiem jednak tych, którzy wolą pozostać anonimowi. Czasem są to osoby, które spotkały nieprzyjemności ze strony innych użytkowników (sama tego doświadczyłam, odbierając np. wulgarne telefony, maile). Czasem to pomaga komuś w szczerości i w otwarciu się. Dla mnie to jest ok dopóki komunikat nie staje się wulgarny, obraźliwy i prawnie karalny.
Uważam, że K. Durczok uogólnił. Cała jego wypowiedź wydaje się bardzo emocjonalna i mało konstruktywna. To dziwi w przypadku dziennikarza z tak dużym doświadczeniem. Zwłaszcza, że jego list przytoczony na początku artykułu zawiera dużo pejoratywnych określeń.
Jego opinia jest też krzywdząca dla wielu. Niektórzy mają powody, by kryć się za nickiem. Jeśli słowa mają dodatnią wartość dla czytelników, to pseudonim nie jest problemem.
Na pewno mogę się zgodzić z autorką artykułu, która mówi o tym, że anonimowość w sieci jest złudna. Przy dzisiejszej technice można odnaleźć osoby, które się wypowiadają.
To prawda, że każda nasza aktywność w sieci zostawia ślad. Jeśli chcemy sprawdzić, co o nas myśli Google - wystarczy wpisać swoje imię, nazwisko lub nick. Google prawdę Ci powie. ;)
Czy znasz inny, ciekawy (czyt. rzetelny) artykuł Durczoka? ważne tytuły niezbyt często publikują jego wypowiedzi, bo on zwyczajnie nic ciekawego do powiedzenia nie ma. Dziennikarstwo w wykonaniu Durczoka przypomina mi styl Rymanowskiego (tvn24). To są tylko prezenterzy telewizyjni. Koniecznie powinaś przeczytac artykuł Piotra Pacewicza "Rymanowski Niedziennikarz Roku" - znajdziesz go w sieci. Pacewicz analizował w nim właśnie tego typu dziennikarstwo. A ja z tezami tego artykułu zgadzam się całkowicie.
OdpowiedzUsuńDo tematu, ktory poruszyłaś wrócę, bo teraz książka wzywa,a dzień ma się ku końcowi. ale powiem tylko, że moje komentarze ukazują się na Twoim blogu jako "anonimowe" bo to po prostu najwygodniejsza (czyt. najmniej klikania) forma publikacji tutaj komentarzy. Tak jest skonstruowany ten blogspotowy formularz, że trzeba się logować - strata czasu, wybieram więc najprostsze rozwiązanie.
Artykuł Pacewicza: http://wyborcza.pl/1,75515,6079642,Niedziennikarz_roku.html
Anonimowy,
OdpowiedzUsuńz przyjemnością czytam Twoje komentarze i - jak dla mnie - Twoja anonimowość jest ok.
Piszesz: "To są tylko prezenterzy telewizyjni". Ja jednak dalej zaliczam ich do dziennikarzy. Pełnią tylko inną funkcję i mają inny zakres obowiązków. No i muszą ładnie wyglądać. :)
Przeczytałam też art. Pacewicza, do którego link podałeś. Odebrałam go (tzn. ten artykuł) jako ironiczny, trochę z przymróżeniem oka i zdziwiłam się, że wywołał taką awanturę, łącznie z bojkotem "GW" przez TVN. Widać Pacewicz dotknął bolesnego miejsca.
Według Słownika Języka Polskiego dziennikarz to osoba pisująca zawodowo artykuły do pism, pracująca w redakcji prasowej, radiowej lub telewizyjnej. Wniosek taki, że rzeczywiście istnieje coś takiego jak dziennikarstwo telewizyjne ;-) Przy nazewnictwie nie będę się upierał, ale… kilka refleksji. Wieczorne programy informacyjne (Wiadomości, Fakty, Wydarzenia) powielają najważniejsze newsy z porannej prasy. Wystarczy przeczytać rano „Gazetę Wyborczą”, „Rzeczpospolitą” i „Dziennik”, i wiemy już co tematem dnia uczynią dziennikarze telewizyjni. Mam takie wrażenie, że dziennikarze telewizyjni zaczynają dzień nie od agencyjnych wiadomości serwisów prasowych, tylko od lektury prasy. No chyba, że w ciągu dnia wydarzy się jakieś nieszczęście, które odpowiednio wzmacniając, będą maltretowali cały dzień.
OdpowiedzUsuńLubię dziennikarzy dobrze piszących, jeżeli jeszcze wykorzystują telewizję jako kolejne medium do podejmowania ważnych tematów (a nie promocji własnej osoby) to bardzo dobrze. Przyznaję się, nie lubię dziennikarstwa Kamila Durczoka – przede wszystkim dlatego, że słabo pisze. Lubię Tomasz Lisa. Znakomita publicystyka, świetne książki i … programy informacyjne, które stworzył. Fakty TVN było całkowitą nowością na rynku mediów (no i TVN 24, którego długo byłem wiernym fanem). Polsatowskie Wydarzenie stworzył od podstaw – nie mieli tam wcześniej nic godnego uwagi. I od razu były to programy na bardzo wysokim poziomie. Zupełnie przypadkiem trafiłem kiedyś na spotkanie z Lisem, które odbyło się na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego. Bezpośredni, dowcipny, z ogromnym dystansem do samego siebie i swojej pracy.
Jeżeli chodzi o „ładny wygląd” dziennikarzy telewizyjnych to zgadzam się, szczególnie oglądając taki występ: http://www.youtube.com/watch?v=SzTfsyvjBHw
No i jeszcze o anonimowości. Rzeczywiście sieć przechowuje wiele informacji na nasz temat. Różne zawodowe zaangażowania, projekty, kiedyś prowadzony blog (ciągle „wisi” w sieci) – można zbudować z tego niezły profil. Właściwie sam się na to zgadzam – np. w facebooku zaznaczam co mnie interesuje, jakiej muzyki słucham, co czytam itp. Koleżanka, która pracuje w wydawnictwie mówi, że zanim kogoś przyjmą tam do pracy, najpierw psycholodzy z rekrutacji zaglądają do Internetu. Na razie mi to nie przeszkadza. Podobno polski Internet wyróżnia się bezwzględnością w komentowaniu zdarzeń, ludzi itd. – pewnie, dlatego że ludzie są przekonani o bezkarności takich działań. Poza tym w ten sposób rekompensują sobie jakieś życiowe problemy, frustracje. Raczej smutne.
No i jeśli mogę zapytać, to czy „poszukiwanie inspirującej lektury” zakończyło się sukcesem? Nawiązuje do blipowej informacji, jestem ciekawy tytułu wybranej książki.
Anonimowy,
OdpowiedzUsuńna razie tak na szybko odniosę się tylko do Twojego ostatniego pytania: brałam do ręki kilka z domowej biblioteczki, ale z żadną nie związałam się na dłużej. :( Masz może jakąś propozycję?
No to kilka propozycji takich, co to chodzą za mną ostatnio. Stosować według ilości wolnego czasu i uznania.
OdpowiedzUsuńLiteratura:
"Nasza klasa" Tadeusza Słobodzianka – bo to wreszcie ważny polski dramat, opowieść o trudnej historii relacji polsko-żydowskich, temat, z którym my-Polacy powinniśmy zmierzyć się, a ciągle od niego uciekamy; i wreszcie Nagroda Nike 2010. Poza tym w marcu premiera "Złotych żniw" Grossa, więc przed awanturą, która na pewno nastąpi warto przemyśleć zagadnienie.
Literatura i film:
"Jaśniejsza od gwiazd" Jane Campion – cudnej urody film z narracją rodem z lat 70-tych, opowiadający o miłości romantycznej angielskiego poety Johna Keatsa; jeśli podobał Ci się film "Fortepian" tej reżyserki to "Jaśniejsza…" spodoba również; i jeszcze dużo dobrej poezji – w filmie niestety nie w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka, za to w empikach można film nabyć z tomikiem wierszy (33) Keatsa w tł. Barańczaka; podsumowując zestaw "dwa w jednym" jak szampon przeciwłupieżowy, a wrażenia zdecydowanie lepsze ;-)
Prasa:
Polecam noblowską mowę Llosy jeśli jeszcze nie czytałaś (niżej link) – dwie noblowskie mowy zmusiły mnie do refleksji: Szymborskiej i Llosy. Naprawdę warto! Znakomity wstęp do lektury książek Llosy.
Polskie Radio:
Uwielbiam słuchowiska radiowe, szczególnie te, które powstają w programie drugim, niezwykłym miejscu w eterze, gdzie czas tak szybko nie pędzi, a ludzie ROZMAWIAJĄ i słuchają. No i jeszcze archiwum audycji programu trzeciego z klasyką kabaretu (tutaj: http://chomikuj.pl/aspiryna ) Znajdziesz tam perły np.: Kocham pana panie Sułku, piosenki Jana Kaczmarka, Rodzinę Poszepszyńskich, Z pamiętnika młodej lekarki – wszystko cudowne.
Llosa, Pochwała czytania: http://wyborcza.pl/1,97782,8801253,Pochwala_czytania_i_fikcji_literackiej___mowa_noblowska.html
Sam czytam teraz wspomnienia Wojciecha Manna "RockMann, czyli jak nie zostałem saksofonistą". Przez jego piątkową, ranną audycję "Zapraszamy do trójki" notorycznie „wpadam” do pracy w ostatniej chwili.
A teraz karaluchy do poduchy...
Anonimowy,
OdpowiedzUsuńpiszesz, że "wieczorne programy informacyjne powielają najważniejsze newsy z porannej prasy" oraz "Mam takie wrażenie, że dziennikarze telewizyjni zaczynają dzień nie od agencyjnych wiadomości serwisów prasowych, tylko od lektury prasy". Sama nie mam tv, więc też nie oglądam (jedynie to, co znajdę w internecie), więc nie mogę tego stwierdzić jednoznacznie. Ale niedawno czytałam gdzieś o tym, że tak właśnie jest. Również wiadomości zamieszczone w "Onecie", czy "WP" są wtórne w stosunku do prasy. Mielą jedynie informacje, które ktoś podał w jakiejś gazecie. Dlatego sięgam "do źródła" (czyli do prasy) i dlatego dziennikarstwo prasowe nie jest zagrożone.
Wracając do anonimowości w sieci - dzięki temu złudzeniu internet często staje się śmietnikiem, żeby nie powiedzieć spluwaczką, dla różnej maści frustratów. Na szczęście zdarzają się też wartościowe miejsca. :)
Dzięki za propozycje "lektur". Sięgnęłam do przemówienia Llosy. To, co mówi w 1. części, to jakby o mnie. Mam podobne odczucia i przemyślenia, jeśli chodzi o temat "Wpływ literatury na moje życie". Ponieważ wychowałam się na wsi, w rodzinie, gdzie się nie przelewało, a książki były wtedy tanie, czytanie było dla mnie jedyną możliwością podróżowania, przeżywania przygód i tłumaczyło mi świat. Podobnie o czytaniu, książkach wypowiedziała się kilka lat temu Dorota Terakowska w wywiadzie dla młodzieżowego pisma. Pięknie tam powiedziała, że "gdy książka boli, lepiej się ją pamięta".