sobota, 22 czerwca 2019

a morze standarty mam za Wysokie?

Próbuję złapać oddech po bardzo pracowitym okresie. Książka zawsze się sprawdza w takich chwilach. Robię sobie kawę i biorę do ręki tytuł znanego autora.
Na początku lubię egzemplarz "obmacać": powoli otwieram stronę tytułową, czytam, kto zredagował, kto robił korektę, gdzie została wydana i kiedy (ta akurat w 2018r.). Widzę błąd. Myślę sobie: "Zdarza się". Czytam opis na okładce. Widzę błędy interpunkcyjne, językowy i ortograficzny. Zgrzytam zębami, ale wciąż wierzę, że w środku jest lepiej. Niestety. Nie dość, że Autor używa potocznego języka, co rusz powtarzając stwierdzenia i używając dziwacznej składni (zapewne by być bliżej ludzi, co nawet sprawdza się na You Tube, gdzie często występuje), to jeszcze pani korektorka przepuściła tyle błędów, że lepiej dla niej, by pozostała anonimowa. Doczytałam, a raczej domęczyłam do końca te 185 stron ze względu na temat. 
Jako antidotum wzięłam do ręki wiersze K.I. Gałczyńskiego (rok wydania: 1987). Czytam uważnie wstęp Andrzeja Drawicza. Ani jednego błędu. Dalej - najczystszej próby poezja pisana w mazurskim lesie. Odpoczywam...
Czy komuś z Was również przeszkadzają błędy w tekście? (podpowiedź macie w tytule tego posta ;))

Źródło: pixabay, autor zdjęć: Anne Karakash

1 komentarz:

  1. Mnie bardzo drażnią błędy. W szczególnościzwracam uwagę na błędne tłumaczenie, bo komuś nie chciało się sprawdzić w słowniku jak dobrze przetłumaczyć dane słowo.

    OdpowiedzUsuń