niedziela, 27 maja 2012

Czas na Mazury

Właśnie pakuję się na Mazury. Jutro wyjazd i od razu na początek - pola grunwaldzkie. W trakcie mojego ostatniego pobytu zauroczyło mnie to miejsce - podobno niewiele się zmieniło od wieków. Jedynie z daleka przebłyskują dachy domów. Ponownie czekają mnie Kruszyniany i Białowieża. Ale przyjaciółka, która organizuje wyjazd, przygotowała coś specjalnie dla mnie: leśniczówkę Pranie - związaną z K.I.Gałczyńskim, jednym z moich ulubionych poetów. Cieszę się na tę wędrówkę z powodów, o których wspomniałam wyżej. Ale moja radość wynika też z perspektywy spędzenia kilku dni ze wspaniałymi ludźmi. Nie od dziś mam świadomość, że to nie mury, zabytki (choćby najstarsze i najwspanialsze) sprawiają, że moje wędrówki są udane. Decydują o tym ludzie, z którymi jestem. To oni nadają smak każdej mojej podróży i robią różnicę.
Poniżej zdjęcia z mojej poprzedniej wyprawy na Mazury.



poniedziałek, 21 maja 2012

Jak się bronić?

Od ośmiu miesięcy ćwiczę kung fu - dla sprawności fizycznej, ale też dla samoobrony. Ostatnio różni znajomi serwują mi opowieści, jak to ktoś poniósł konsekwencje karne, ponieważ został zaatakowany i bronił się "nieadekwatnie". Myślę sobie, że to jest chora sytuacja. Jeśli ktoś mnie atakuje, powinien się liczyć ze zdecydowanym odporem. Najgorszą rzeczą, jaką możemy w takiej sytuacji zrobić, to stać i biernie poddać się sytuacji. Problem zaintrygował mnie na tyle, że sięgnęłam do kodeksu karnego. A tam w rozdziale III, art. 25. stoi, że: 
"Wyłączenie odpowiedzialności karnej
Art. 25. § 1.Nie popełnia przestępstwa, kto w obronie koniecznej odpiera bezpośredni, bezprawny zamach na jakiekolwiek dobro chronione prawem.
§ 2.W razie przekroczenia granic obrony koniecznej, w szczególności gdy sprawca zastosował sposób obrony niewspółmierny do niebezpieczeństwa zamachu, sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet odstąpić od jej wymierzenia.
§ 3. Nie podlega karze, kto przekracza granice obrony koniecznej pod wpływem strachu lub wzburzenia usprawiedliwionych okolicznościami zamachu.
§ 4. Osoba, która w obronie koniecznej odpiera zamach na jakiekolwiek cudze dobro chronione prawem, chroniąc bezpieczeństwo lub porządek publiczny, korzysta z ochrony prawnej przewidzianej dla funkcjonariuszy publicznych.
§ 5. Przepisu § 4 nie stosuje się, jeżeli czyn sprawcy zamachu skierowany przeciwko osobie odpierającej zamach godzi wyłącznie w cześć lub godność tej osoby."
Trochę mnie to uspokoiło. Trochę - bo sprawę rozstrzyga sąd - czyli tak naprawdę konkretna osoba obarczona uprzedzeniami i słabościami. (Dlatego uważam, że obiektywizm sądu, to mit - ale to raczej temat na odrębny post).
Przyjmując ww. artykuł za dobrą monetę, czyli stwierdzając, że warto i należy się bronić, widzę potrzebę wprowadzenia do szkół ponadpodstawowych zajęć z samoobrony dla dziewcząt. Ćwiczenia samych ciosów, dźwigni, kopnięć jednak nie wystarczą.
Jak dla mnie, sprzeciw fizyczny wobec przemocy - aby był skuteczny - powinien iść w parze z dobrym poczuciem własnej wartości i asertywnością. Wtedy może wystarczyć samo "spadaj!" rzucona napastnikowi, powiedziane w sposób zdecydowany i zdeterminowany; coś jak: "mam smoka i nie zawaham się go użyć".
Dopiero połączenie tych elementów może dać nam skuteczność i przewagę w konfrontacji z bandytą. To wyjaśnia też, dlaczego najczęściej ofiarami różnej maści przestępców padają osoby słabe ze względu na wiek, płeć itp. 
Do czego zmierzam? Do wykazania, jak bardzo w życiu przydaje nam się asertywność zarówno emocjonalna, jak i fizyczna.