niedziela, 30 marca 2014

Dobra praca - to jaka? cz.3

Powszechnie uważa się, że praca w administracji i to jeszcze publicznej, jest tą wymarzoną, bo wydaje się być lekka, niewymagająca itp. To prawda, że nie jest tak wyczerpująca jak kopanie rowów, czy praca na budowie, choć osoby pracujące w urzędach, które przenoszą tony papierów, mogą mieć inne odczucie. Jednak potrafi zmęczyć na innych poziomach. Znam osoby, które takie zajęcie postrzegają jako ciężkie. Ważne wydaje mi się tutaj pytanie o indywidualną definicję "ciężkiej" pracy oraz o to, dlaczego ktoś nie chce ciężko pracować. Czy taka praca w administracji jest postrzegana jako lekka, bo łatwo daje się jej unikać, bo tylko się siedzi za biurkiem? Mhm... takie podejście świadczy raczej o lenistwie, a nie o chęci do pracy. I pozostaje pytanie: dlaczego ktoś miałby nam płacić za coś takiego?
Po analizie tego, co dla mnie znaczy "lekka/łatwa" praca, sądzę że warto przeformułować to określenie i oczekiwanie na: "Szukam pracy dostosowanej do moich możliwości i potrzeb". Jest to precyzyjniejsze i niezabarwione negatywnie (czyli lenistwem). 
Dodatkową sprawą jest pasja i zaangażowanie w wykonywanie zawodowych zadań. Ktoś powiedział: "Jeśli kochasz to, co robisz, nigdy nie będziesz pracować". Przy takim założeniu zarabianie pieniędzy będzie "lekkie" i człowiek nawet się nie napracuje. Polecam każdemu. :)

niedziela, 16 marca 2014

Dobra praca - to jaka? cz.2

Dziś zajmę się kolejnym warunkiem, który podaje wielu moich klientów, definiując "dobrą pracę": musi być stała, z perspektywą długotrwałego zatrudnienia, co często jest utożsamiane z etatem.
Mam złe wieści w tym temacie.
Na naszych oczach umiera mit "pewnej/stałej" pracy. Nawet wieloletni pracownicy są obecnie zwalniani z powodu kryzysu, restrukturyzacji, likwidacji itp. Niektórzy z nich mogą liczyć na 3-miesięczny okres wypowiedzenia i odprawy. 
Dlatego tyle osób chce pracować w urzędach...
Kiedy pytam, dlaczego komuś tak zależy na etacie, gwarancji zatrudnienia, najczęściej słyszę: żeby wziąć kredyt. Wtedy moje oczy robią się okrągłe jak spodki. Tylko z tego powodu niektórzy są w stanie posunąć się do nieetycznych działań, żeby wziąć kredyt????
K'woli sprawiedliwości: są osoby - i znam takie osobiście - które tylko w takich warunkach (na etacie, przy dłuższej perspektywie zatrudnienia) są w stanie pracować dobrze i efektywnie. Dla nich najważniejszą wartością, na której budują swoją karierę zawodową, jest poczucie bezpieczeństwa. I to jest w porządku.
Dla mnie problemem jest, kiedy ktoś taki jest zatrudniony w urzędzie lub na innej tzw. "ciepłej posadce", spotyka się z młodymi ludźmi i wkłada im do głów wizję rynku pracy z umowami - "śmieciowymi". Aktualnie młode osoby będą - albo już funkcjonują w oparciu o umowy-zlecenia lub o dzieło. Wkładanie im do głów, że pracują na "śmieciowych" umowach, nie robi dobrze na ich poczucie własnej wartości, przedsiębiorczość i dostrzeganie perspektyw na rynku pracy. Takie etatowe mądrale powinny mieć - według mnie - zawodowy zakaz zbliżania się do osób do 30 r. ż.!
Sama pracuję obecnie na umowę-zlecenie i bardzo sobie chwalę taką możliwość, ale to już temat na inny post. :)
Aktualnie niewielu jest prywatnych pracodawców, którzy oferują gwarancję zatrudnienia w sytuacji niestabilnej sytuacji gospodarczej i prawnej, kiedy sami nie mogą być pewni, czy ich firma przetrwa kolejny rok. A w urzędach raczej wszystkie miejsca są już zajęte.
O stabilności zatrudnienia decyduje też regularne, zgodnie z umową wypłacanie pensji, o czym wspominała Klaudia w poprzednim, gościnnym, poście. Ale to już raczej kwestia uczciwości i rzetelności pracodawcy...
Podsumowując: niektórych pewnie rozczaruję, ale gwarancji zatrudnienia nikt nam nie da. I nie ma już dziś czegoś takiego, jak "pewna praca". Te czasy minęły i im wcześniej zaakceptujemy nową rzeczywistość, tym szybciej będziemy mogli się przystosować, aby całkiem dobrze sobie radzić.