czwartek, 26 czerwca 2014

Jak pracownicy sami sobie szkodzą?

Teza jest oczywista: pracownik to nie niewolnik, chociaż są pracodawcy, którzy mylą te pojęcia. Ale są też pracownicy, którzy nie widzą różnicy. W dzisiejszym poście zajmę się tymi drugimi.
Niby teoretycznie każdy dostrzega różnicę. W praktyce - jak wynika z moich doświadczeń - już nie za bardzo to widać. Jakie grzechy pracownicy mają na sumieniu? Poniżej kilka najważniejszych:

  1. Przychodząc na rozmowę z pracodawcą pracownik ustawia się w pozycji żebraka - żebrze o pracę ("Wystarczy najniższa krajowa", "Chociaż 1/4 etatu", "Zrobię wszystko, żeby..."). Wychodząc z takiej "rozmowy" czuje się gorzej niż przed - upodlony, zniesmaczony i sfrustrowany, bo "zagrał" poniżej swoich możliwości, często mimo sporych kompetencji zawodowych i doświadczenia.
  2. Jest nieprzygotowany - taki "wesoły Romek". Nie wie, na jakie stanowisko aplikuje, jakie są wymagania, czasem nawet na którą godzinę był umówiony i - zdarza się to również - nie zna swojego cv. Wygląda to tak, jakby zajrzał na rozmowę przypadkiem, bo było mu akurat po drodze.
  3. Zachowuje się jak przesłuchiwany/przesłuchiwana. Skutkiem jest ogromne napięcie na granicy paraliżu i prezentowanie się znowu poniżej możliwości. Każdy inaczej reaguje na stres i dobrze znać siebie od tej strony. Warto też jednak pamiętać, że idziemy na rozmowę. Nie jesteśmy oskarżonymi. Ba! Mamy prawo zadawać pytania, mówić o swoich oczekiwaniach i czegoś nie wiedzieć. Do tego odrobina poczucia humoru i rozmowa kwalifikacyjna będzie przypominała miłą pogawędkę. 
Jeśli trafimy na dobrego pracodawcę (w skrócie: takiego, który nie myli pracownika z niewolnikiem, raczej woli mieć współ-pracowników), to ww. postawy zdecydowanie nam zaszkodzą. Dodatkowo możemy nadszarpnąć szacunek do samych siebie. W efekcie wszyscy tracą. Dlatego warto przed rozmową ws. pracy przygotować się do niej, chociażby uświadamiając sobie własne oczekiwania (co do warunków pracy, wynagrodzenia, zakresu obowiązków). Łatwiej nam będzie wtedy stwierdzić, czy po drodze nam z danym pracodawcą.

W każdym zakątku naszego kraju słychać narzekania na złych pracodawców-wyzyskiwaczy. Ale czy pracownicy nie mają w tym swego udziału, przejawiając którąś z ww. postaw? Tworzy się błędne koło: kandydaci żebrzą o pracę - szefowie widzą, że nie muszą się wysilać, płacąc np. odpowiednio do kwalifikacji czy doświadczenia - pracownik nabiera przekonania, że ciężko jest o dobrą pracę i nie zasługuje na więcej - jak uniżony sługa stara się o pracę. 
I - z przykrością to stwierdzam - pojedyncze osoby, o odmiennym stylu prowadzenia rozmów o pracę, niewiele tu zmienią, przynajmniej w postrzeganiu pracowników jako taniej, wyzyskiwanej siły roboczej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz