wtorek, 18 stycznia 2011

Kryzys - porażka czy szansa?

Wydaje się, że widmo kryzysu oddaliło się od nas przynajmniej na jakiś czas. Dość uważnie do tej pory śledziłam informacje w mediach na temat tego zjawiska i sama miałam okazję doświadczyć kryzysu na gruncie zawodowym. Obserwowałam też moich znajomych, którzy przeżywali, bądź wciąż przeżywają trudne chwile. Kryzys ma wiele odmian i objawów. Zazwyczaj staramy się robić wszystko, albo przynajmniej wiele, żeby do niego nie dopuścić. Bo to często bardzo bolesne doświadczenie. Jednak jest wiele przykładów na to, że z trudnego doświadczenia może wyniknąć coś dobrego.
W j. chińskim znak – ideogram, określający słowo 'kryzys', składa się z dwóch elementów, pól. Z jednej strony oznacza on 'niebezpieczeństwo, zagrożenie', z drugiej – 'szansę, nowe możliwości'.

危机

Zastanawiające jest, dlaczego jedni, którzy znaleźli się w takiej trudnej sytuacji, nie robią nic, żeby coś zmienić, tkwią w tym, narzekając na zły los, rząd, życie. Inni aktywnie szukają wyjścia z sytuacji i okazuje się, że to, co na początku wydawało się końcem świata – było początkiem czegoś nowego i lepszego. Tak było ze znajomymi, którzy stracili pracę, ale w obecnej są szczęśliwsi; kiedyś popadli w długi, ale dzięki temu dziś lepiej gospodarują pieniędzmi.
Temat pracuje we mnie już min. rok. W tym czasie zwracałam baczną uwagę na informacje, komentarze ekonomistów, finansistów itp. Czasem mówią brutalną prawdę. Jak np. P. Schiff z Euro Pacific Capital, który w programie telewizyjnym stwierdził, że rząd powinien pozwolić zbankrutować amerykańskim bankom, firmom.
Uważam, że bankructwo byłoby lepsze niż wspieranie ich. (...) Jeżeli mają zbankrutować, to pozwólmy im na to. Były źle zarządzane, a więc gdy rząd je dofinansuje, ciągle pozostanie ten stary system zarządzania, który spowodował, że wcześniej zbankrutowały.(...) To, że coś będzie bolesne, nie oznacza, że musimy się temu sprzeciwiać.”
To ostatnie zdanie jest znaczące.
Z naszego polskiego podwórka: K. Rybiński stwierdził, komentując sytuację w Grecji z marca 2010 r., że „kraje euro nie powinny finansować Grecji, bo Grecy żyją ponad stan, a dotowanie tego kraju może doprowadzić do tego, że Grecja nie będzie się reformować”.
Jaki wniosek dla mnie płynie z tych komentarzy? Czasem potrzebny jest kryzys, by coś zmienić. Potwierdzają to ekonomiści, ale to działa również w życiu każdego z nas. Trudna sytuacja wiąże się z bólem, jakąś niewygodą. Ale wtedy dobrze jest przypomnieć sobie ten chiński znak i zastanowić się, jakie wnioski płyną dla mnie z tej sytuacji i jak mogę ją wykorzystać. I potraktować to, co nam się przydarza jako SZANSĘ.

3 komentarze:

  1. Czesc Aneta,
    Z wielka ciekawoscia czytam Twoj blog, a w szczegolnosci post, do ktorego pozwolilam sobie napisac komentarz(przepraszam za pisownie, lecz moj laptop nie ma polskich znakow:/). Czytajac post: "Kryzys- porazka czy szansa?" nie do konca sie zgadzam z Twoimi wnioskami. Wydaje mi sie, ze nalezy tutaj przyjrzec sie blizej osobowosciom ludzi, ktorzy zmagaja sie z problemem jakim jest kryzys.Niektorych ludzi motywuje pochwala, niektorych nagana i nie mozemy miec za zle tego, ze czasem brak ludziom sil do dzialania, do stawienia czola trudnosciom,do ciaglego narzekania na los a tak naprawde nic nie robia w kierunku, aby poprawic swoj byt. Ja sama jestem typem osoby, kiedy pojawia sie kryzys w moim zyciu , czy osobistym, czy zawodowym momentalnie dopada mnie poczucie rezygnacji do dzialania, do szukania alternatywy. Popadam w stan hibernacji i przeczekania-taka jestem i sie nie zmienie i mysle ze wielu ludzi tez tak ma. Natomiast gdy w moim zyciu nastepuje progres, wtedy jestem w stanie gory przenosic i wiem ze mi sie to uda...i co najwazniejsze udaje mi sie to, ale potrzebuje do tego wsparcia, wygody, zdrowia. Sadze, ze znacznie fajniej byloby, gdybysmy mogli uniknac tego typu sytuacji(mowa wciaz o kryzysie:)), nie mysle tutaj o zyciu mlekiem i miodem plynacym, bo przeciez nikt i nigdzie takiego zycia nie ma, ale mysle o stabilizacji, poczuciu bezpieczenstwa(oobistego, narodowego) a to sie u mnie wiaze z posidaniem 'poweru' do dzialania, i powstaniem w mojej glowe milion fantastycznych opcji, ktore moglabym zrobic w swoim zyciu....i taki stan mojego ducha jest teraz i dziekuje Bogu za to:)
    Pozdrawiam serecznie, Marlena

    OdpowiedzUsuń
  2. marlena,
    piszesz:"nie mozemy miec za zle tego, ze czasem brak ludziom sil do dzialania, do stawienia czola trudnosciom,do ciaglego narzekania na los". Oczywiście, że nie możemy. Tu się całkowicie zgadzam. Chodzi jednak o to, czy ten brak siły, narzekanie zmienia na lepsze sytuację. Jim Rohn stwierdził: "Generalnie zmieniamy się z jednego z dwóch powodów: inspiracji lub desperacji". I coś w tym jest. Raczej nikt nie pragnie problemów, trudności. Ale czy można ich uniknąć? Wydaje mi się ważne, by wypracować w sobie takie podejście do nich, o którym piszę w poście. Sama uczę się tego, by myśleć: "Jest trudno. Jak mogę to wykorzystać dla dobra swojego lub innych?" albo: "Co ta sytuacja mówi mi o mnie?", a nie: "Nie dam rady. Mam dość." itp. Chodzi po prostu o konstruktywne, wzmacniające podejście.
    Cieszę się z Twoich "fantastycznych opcji"! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. A propos tego tematu: w moim mieście władze zadecydowały o likwidacji dwóch szkół - podstawowej i gimnazjum głównie z powodów ekonomicznych. To, że szkoły generalnie się nie opłacają, nie przynoszą wymiernego zysku, w dodatku uczniów jest coraz mniej - wiadomo nie od dziś. To nie jest jednak fabryka gwoździ, które można sprzedać i zarobić. Oświata zdecydowanie wymaga odmiennego podejścia. Czytając i słuchając tego typu informacji (a zamykanie szkół ma miejsce w całej Polsce), myślę sobie, że mniej uczniów to świetna okazja do podniesienia poziomu nauczania. Grupy po 10-15 osób to marzenie wielu nauczycieli; nikt się nie ukryje, jest możliwość dobrego, efektywnego kontaktu i wreszcie rzeczywiście indywidualnego podejścia. To właśnie teraz - w kryzysie demograficznym i ekonomicznym - mamy szansę stać się przynajmniej częściowo społeczeństwem dobrze wyedukowanym.

    OdpowiedzUsuń