sobota, 29 grudnia 2018

358 stron o niczym i 64 strony - wręcz przeciwnie


Kilka książek piętrzących się na półce i czekających na swój czas wreszcie się doczekało. Ustalanie priorytetów w tej dziedzinie nie ma sensu, bo biorę do ręki to, co akurat mi się spodoba lub ma np. ciekawą okładkę.
W ten sposób, dzięki zielonej obwolucie z pięknym żółtym kotem autorstwa A. Pągowskiego, kilka ostatnich wieczorów zajmowała mnie lektura „Pocieszek” K. Grocholi. Książka w swej istocie lekka, łatwa i przyjemna, choć – jak chce Wydawca – zawierająca również opowieści „pełne wdzięku i humoru”, „do czytania w kółko”, „dowcipne, mądre, przynoszące otuchę”.
Bohaterką jest sama Autorka, która przedstawia swoje historyjki z życia wzięte, i w których do złudzenia przypomina roztrzepaną, uczuciową i wrażliwą Judytę z jej bestselerowej powieści pt.„Nigdy w życiu”.
Dowiedziałam się z tych felietonów o problemach dnia codziennego Autorki, o tym, jak próbuje sobie wypracować lepszy stosunek do świata, o jej miłości do psów i zwierząt w ogóle, o tym, jak nawet wmasowanie odżywki do włosów w plecy może pomóc na ból, jeśli masz przekonanie, że pomaga na plecy itp. Każdy tekst zamknięty mniej lub bardziej błyskotliwą puentą. Sympatyczny obraz sympatycznej pani.
Przeczytałam całą książkę od deski do deski. Przede wszystkim dlatego, że nie lubię zaczynać i nie kończyć. Potem zaczęłam się zastanawiać, o czym jest ta książka. I mam jakieś niejasne poczucie, że o niczym ważnym. Pani musiała coś napisać, to i napisała. Jak dla mnie, wymuszone są te „mądre” opowieści… i – Szanowny Wydawco – raczej nie nadają się do czytania w kółko. Raz całkowicie wystarczy.
Jak powinny być napisane felietony, żeby mi się podobały? Oto przepis Wydawcy:
Jedna łyżeczka przenikliwości, szczypta humoru, porcja bezpośredniego języka, pół szklanki życzliwości. Nie dodawać pokory! Przyprawić na ostro! Efekt: niezwykłe felietony Doroty Terakowskiej, pełne ciepła i życiowej mądrości. Podawać natychmiast! (Od Wydawcy: Smakuje każdemu!)
Na szczęście mam w swojej domowej biblioteczce cienką książkę z felietonami D. Terakowskiej pt. „Dobry adres to człowiek”. Jak już sobie poczytałam te 358 stron o niczym K. Grocholi, to szybko zaaplikowałam sobie 64 strony tekstów D. Terakowskiej. (Wydawca ten sam - Wydawnictwo Literackie.) Tutaj również przeczytałam o ukochanych zwierzakach, pozytywnym stosunku Autorki do świata. I po raz kolejny skończyłam ją z żalem, że tak szybko, że nie przeczytam już jej nowych tekstów, nie popatrzę na świat jej oczami. Bo to mądra kobieta była. I potrafiła pisać o czymś, co dawało do myślenia, zostawiało jakiś ślad. Jej słowa były przemyślane i precyzyjne; dają wrażenie, że autorka wie, po co pisze i do czego zmierza. Podążałam za nią z przyjemnością.
Na szczęście książkę K. Grocholi pożyczyłam, więc nie będzie mi zajmować miejsca na półce. Za to felietony Terakowskiej będą czekać na kolejny swój czas.




2 komentarze: